Rodzic jest samotnym myśliwym

Fejeton
Zuzana Fuksová
| 31.8.2023
Rodzic jest samotnym myśliwym
Zdroj: Shutterstock

Na kursie przedporodowym dowiesz się, czym jest zatyczka do macicy i jak masować dziecko z kolką. Jednak nikt nie przygotuje Cię jako przyszłego rodzica na to, jak bardzo doświadczysz izolacji społecznej.

Rodzicielstwo, zwłaszcza na wczesnych etapach, jest samotnym hobby, przynajmniej dla tych, którzy nie żyją w prymitywnym społeczeństwie lub kibucu. Matki i ojcowie przebywający na urlopie macierzyńskim, nie na urlopie w ogóle, oprócz zmniejszonych dochodów, zmian cielesnych (tylko dla kobiet) i braku snu, nagle czują, że ich bliscy mają inną codzienną rutynę.

Kiedy potrzebują towarzystwa podczas zmiany dziecka, ich fellaz budują późny kapitalizm. Co więcej, matki karmiące piersią są związane z dzieckiem przez konieczność pojenia go w regularnych odstępach czasu, co wyklucza możliwość wyskoczenia do kina na The Favourite (1 godz. 59 min plus podróż), nie mówiąc już o uczestnictwie w larpie czy orgii.

To skomplikowane.

Według amerykańskich badaczy mężczyzna wypowiada średnio 15 669 słów dziennie, a kobieta tylko nieco więcej - 16 215. To wszystko słowa, których prawdopodobnie nie da się rozpakować na niemowlęciu. W piramidzie potrzeb Maslowa pragnienie przynależności zajmuje trzecie miejsce pod względem ważności - po potrzebach fizjologicznych oraz potrzebie bezpieczeństwa i ochrony. A odniesienie się do tego pragnienia, którego spełnienie stoi w sprzeczności z izolacją społeczną, można opisać jako Facebookowe "to skomplikowane" podczas "rodzicielstwa".

Badanie przeprowadzone przez amerykańskiego ubezpieczyciela zdrowotnego Cigna wykazało, że samotność i izolacja są równie niebezpieczne jak palenie papierosów. Artykuły na portalach "parentingowych" zalecają zwalczanie samotności poprzez dołączanie do internetowych forów tematycznych, aktywność na świeżym powietrzu z innymi rodzicami, przebywanie na świeżym powietrzu i zatrudnianie najlepiej nieatrakcyjnej opiekunki do dzieci, aby spędzać czas z mężem.

Po pierwszej fazie obsesji, w której oglądałam webinar Uneducation (Blue Knows) w wolnych chwilach między odciąganiem pokarmu a maniakalnymi zakupami skarpetek, oto co mi osobiście pomaga: Pójście na absolutnie każdy koncert, o ile nie jest to Dziadek do orzechów, nie podążanie za żadnymi trendami rodzicielskimi, chyba że mam ostry problem, noszenie torebki przynajmniej przez jakiś czas, samotne chodzenie do godziny policyjnej, plotkowanie o własnych dzieciach przez jakiś czas i przeprowadzka gdzieś, gdzie nie ma dzieci ani wyraźnie widocznych matek.

Królestwo kupy

Pomijając wcześniejszą ironię, w czasach, gdy czuję się odizolowana, pocieszam się świadomością, że jest to faza tymczasowa, która pewnego dnia się skończy. Będę o tym nostalgicznie opowiadać, podobnie jak panie, które nękają mamy w mediach społecznościowych, mówiąc, że wczesne rodzicielstwo to "najwspanialszy okres w życiu, yay, nikt go nie odda".

Moim zdaniem, w przypadku tych zasłużonych matek, jest to retrospektywne zniekształcenie z pewnością pięknego, ale i trudnego macierzyństwa, które prowadzi do dalszego propagowania mitu nirwany w sferze kupy i kibla.

Z drugiej strony tabuizowanie wad rodzicielstwa pozwala nie bać się krycia, co jest ważne dla pokolenia potencjalnych rodziców, którzy, jak mówi moja matka, "nie są już przyzwyczajeni do cierpienia".

Ten esej został opublikowany w bieżącym numerze Finmag.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz