"Szkoła ma uczyć, jak poznać samego siebie" - mówi dyrektor ScioŠkola

Edukacja
Ondřej Sliš
| 8.9.2023
"Szkoła ma uczyć, jak poznać samego siebie" - mówi dyrektor ScioŠkola
Zdroj: Shutterstock

Był rozczarowany edukacją i chciał rzucić nauczanie na dobre. Ale potem zainteresował się, że są ludzie, którzy próbują inaczej prowadzić edukację i szkoły. Obecnie Filip Dobrovolný prowadzi prywatną szkołę średnią o nazwie ScioSchool.

Największe poruszenie w czasie mojej nauki w gimnazjum wywołał nie żaden z uczniowskich allotriasów, ale pojawienie się ekscentrycznego Czecha. Filip Dobrovolný miał zdolności znane nam z filmów, gdzie kantor niekonwencjonalnymi metodami zjednuje sobie nawet najbardziej zatwardziałych opryszków. Był jedynym nauczycielem, który wymyślił lekcje, które nie polegały na prostej interpretacji. Praca w grupach i sztuka słuchania sprawiły, że wszyscy, łącznie z sabotażystami z ostatnich ławek, staliśmy się zapalonymi wykonawcami poezji.

Wkrótce po maturze Filip pożegnał się jednak z sudeckim gimnazjum i wrócił do Pragi. Przestaliśmy się więc widywać, a ja słyszałem tylko, że jest rozczarowany edukacją i chce odejść. Byłem jeszcze bardziej zaskoczony, gdy został dyrektorem pierwszej ScioSchool. Czytając, na czym polega taka szkoła, szybko rozpoznałem pismo odręczne byłego nauczyciela. Uczniowie sami układają swój indywidualny plan zajęć. Zastępują też pracę księgowych i sprzątaczek oraz regularnie konsultują się z mentorami w sprawie swoich studiów.

Pomimo mojej sympatii, pomyślałem sobie: Czy to nie za dużo wolności? Czy w ten sposób chcą się uczyć, powiedzmy, instrumentów pochodnych? W rozmowie poruszyliśmy więc temat ograniczeń swobodnego, progresywnego uczenia się. Poruszamy też rolę szkół w walce z wymyślnymi algorytmami czy rodziców, którzy odsyłają swoje dzieci ze ScioSchools do normalnej edukacji.

Ostatnia uwaga: przekomarzamy się w wywiadzie, zaczęliśmy to robić po ukończeniu przeze mnie studiów. Uczniowie ScioSchool, w której teraz siedzimy, nie musieli na nic takiego czekać.

W edukacji każdy jest dla siebie. Szkoła może stworzyć warunki, aby pomóc uczniowi. Ale ostatecznie to zależy od ucznia.

A co z pozostałymi filarami?

Studenci również decydują, czego chcą się uczyć. Oznacza to wybór spośród szeregu kursów. Nawiasem mówiąc, ważną rzeczą jest to, że zaczynają się one w różnym czasie. Wiemy, że wśród nastolatków jest większy odsetek sów. Jeśli muszą wcześnie wstawać, są fizycznie wyczerpani. Sam chciałbym chodzić do liceum, w którym można chodzić do dziesiątej - a potem oczywiście zostać dłużej.

Poza tym mamy studia, które są dwutygodniowymi projektami. Uczniowie sami wybierają temat. Na przykład w zeszłym tygodniu skończyliśmy studio poświęcone muzyce. Każdy dzień był w innym stylu, gdzie uczyli się komponować własną muzykę, edytować własne wideo. Taki program nigdy nie przyszedłby do głowy naszemu zespołowi...

Czy takie doświadczenie można połączyć z programami edukacyjnymi?

Mamy podstawy, które każdy powinien znać. Nikt nie może stąd wyjść i nie znać, powiedzmy, Holokaustu czy Masaryka.

Jednocześnie zwolniliśmy miejsce na naukę rzeczy, które interesują uczniów. Najważniejsze jest to, że tak naprawdę nie jest ważne, czy tematem są petardy czy dyskoteka. W szkole powinni nauczyć się wyznaczać dobre cele. Zaplanować swój czas, a następnie pracować jako zespół. Na koniec następuje refleksja: co zrobiliśmy źle, czego się nauczyliśmy. Pomaga to dowiedzieć się, co interesuje uczniów i nad czym mogliby popracować.

Czy będziecie w stanie przygotować ich w ten sposób do matury, która opiera się na zupełnie innym typie edukacji?

Nie dla nas, oni muszą odnieść sukces. W edukacji każdy radzi sobie sam. Szkoła może stworzyć warunki, aby pomóc uczniowi. Ale ostatecznie to zależy od ucznia. Nawet w normalnej szkole. Moglibyśmy wspólnie wymienić kilka osób z imienia i nazwiska, które ukończyły to liceum i prawdopodobnie nic w nich nie zostało.

To też jest podejście, które można przyjąć. Staram się, aby ludzie, którzy mają do tego skłonność, znaleźli impulsy, które dadzą im kopa do działania. Ale naprawdę nie można uczyć kogoś wbrew jego woli. Niektóre szkoły udają, że jest to możliwe. Ale na dłuższą metę to strata czasu dla wszystkich.

Ostatnim filarem jest bardzo indywidualne podejście. Studenci regularnie rozmawiają z wybranym przez siebie mentorem i osobiście omawiają postępy w nauce. Czy to się sprawdza?

Spędzamy dużo czasu na tych rozmowach. Ma to pomóc uczniom w zrozumieniu funkcjonowania szkoły, programu nauczania - i ostatecznie ich samych. Dzięki dobremu stosunkowi dorosłych do uczniów, to działa dobrze (docelowo 150 uczniów na 12 dorosłych, przyp. autora).

Dużo się komunikować, poznawać siebie... Czy to recepta na sukces w XXI wieku? Brakuje mi nacisku na programowanie i podobne umiejętności.

Bardzo interesuje to szefa Scia, który twierdzi, że powinniśmy często rozmawiać z uczniami o technologii. Myślę, że ważny jest kontekst, o którym mówił Yuval Harari, profesor z Uniwersytetu w Jerozolimie. Mówi on, że technologia może już stwierdzić, czy jesteś gejem, na przykład na podstawie ruchu twoich oczu podczas oglądania filmu. Bez twojej wiedzy.

Co oferuje Ondřej

Przeczytaj nasz wywiad z Ondřejem Štefflem rok po założeniu pierwszej ScioSchool na Finmag. Założyciel prestiżowego gimnazjum PORG i dyrektor Scio mówi, że największą przeszkodą dla zmian w edukacji są rodzice. "Niestety, są oni strasznie konserwatywni. Nie widzą nic złego w obecnym systemie, w końcu oni też przez niego przeszli. Nawet nie myślą o tym, że można to zrobić inaczej" - mówi matematyk i fizyk, który założył pierwszą prywatną szkołę w Czechach od 1948 roku.

Oni i tak wejdą na to drzewo.

Korporacje mogą dobrze wykorzystać takie informacje w reklamie. Wpływać na sposób podejmowania decyzji. Oznacza to, że algorytmy będą coraz bardziej ingerować w to, co kupujesz, a nawet jaką pracę wybierasz. Mogą znać cię dobrze, ale nie całkowicie. Dlatego tak ważne jest - i powinno być nauczane w szkołach - abyś znał samego siebie. To, co kiedyś było przywilejem artystów, szamanów i innych, teraz stanie się koniecznością. Wiedzieć, kim się jest.

Tak czy inaczej, myślę, że technologia będzie wymagać od nas innych rzeczy niż tylko programowania. Że wystarczy do tego kilka procent ludzi. Ale jeśli interesujesz się tym jako student, jesteśmy w dobrej pozycji, aby włamać się do tego świata.

Czy dziecko, które jest introwertykiem, może w ogóle dostać się do waszej szkoły?

Jesteśmy zainteresowani każdym, kto chce się uczyć. To dla nas bardzo ważny warunek. I sprzątać po sobie!

Ale wiele dzieci ma zabójcze szkoły lub rodziców, którzy nie dbają o rozwój swoich dzieci. Prawdopodobnie nie mają szczęścia, prawda?

Pragnienie uczenia się i doświadczania nowych rzeczy jest wrodzone. Ale prawdą jest, że można ją w dzieciach dość skutecznie stłamsić. Wielu rodziców mówiło mi, że ich dzieci były ciekawe świata, ale po kilku pierwszych latach w szkole to w nich zanikło. Nie sądzę, żeby to całkowicie zniknęło. Trzeba być po prostu cierpliwym.

W każdym razie ważne jest dla mnie, aby te dzieci dokładnie wiedziały, co je czeka. Aby mogły przyjść na egzamin i zrozumieć system. Zdarza się, że mówią: "Teraz wiem, jak to działa - a to nie dla mnie". To całkowicie w porządku.

Jaka jest rola dyscypliny w twojej szkole? Czy oryginalność i kreatywność nie bierze się często z powtarzania i naśladowania?

Używając metafory z hokeja. Chcę, żeby to była duża, otwarta przestrzeń, ale z wyraźnymi granicami. Kiedy ktoś jedzie z pełną prędkością w dół lodowiska, uderzenie w deski trochę boli. Mamy też rzeczy, których ściśle wymagamy. Na przykład teraz, pod koniec pierwszego roku szkoły, uczniowie muszą wykonać pewną ilość obowiązków, która odpowiada mniej więcej jednej czwartej tego, co muszą zrobić w trakcie całych studiów. Mieliśmy kilka przypadków osób, które nie zdążyły do czerwca. Musiały wtedy pracować przez wakacje.

Kiedy rozmawiasz z ludźmi, których znasz o swojej pracy, czy mówią, że twoja szkoła jest zbyt liberalna?

Często spotykam się z opinią, że szkoła jest po to, by nauczyć wszystkich wszystkiego, jeśli to możliwe. To głupie uprzedzenie, które pojawia się bardzo często.

A potem pojawiają się klasyczni obrońcy nauczycieli, którzy twierdzą, że to nie może działać, ponieważ robią to inaczej. Nawet jeśli nie jesteś nauczycielem, trudno jest powiedzieć: "W liceum robiliśmy to inaczej, ale twój model jest interesujący". Ponieważ zaprzecza to ogromnej ilości czasu, który w coś zainwestowałeś. Nie poruszam tego tematu na imprezach, po prostu wszyscy chcą o tym rozmawiać.

Denerwuje mnie zamknięcie systemu edukacji na ludzi, którzy chcieliby uczyć, ale nie mogą, ponieważ nie mają wydziału pedagogicznego lub minimum pedagogicznego.

Uczenie wszystkich wszystkiego jest oczywiście nonsensem. Ale kiedy zdarzyło nam się pracować nad projektami w szkole, wydawało mi się, że doskonale nauczyłem się substancji mojego zespołu. Wiem wszystko o robaczkach świętojańskich. Inna grupa pracowała nad bezkręgowcami - a ja nic o nich nie wiem. Czy uważasz to za problem w swoim stylu nauczania?

W przypadku tematów obowiązkowych mamy dane liczbowe, które trzeba znać. Kiedy omawiasz ciało, powinieneś z grubsza wiedzieć, ile jest kości, jak działa żołądek, wątroba i tak dalej. To jest coś w rodzaju rdzenia. I dopiero wtedy badasz coś szczegółowo. Przy okazji zdajesz sobie sprawę z tego, jak wiele tak naprawdę nie wiesz. Nieświadoma ignorancja jest bardzo niebezpieczna.

Zastanawiasz się, jak wypadasz na tle innych gimnazjów?

Myślę, że ludzie powinni porównywać się do samych siebie. Patrzenie z góry na innych nie sprzyja nauce. Również w przypadku innych szkół bardzo ważne jest to, jak starannie wybierają kandydatów. Nie twierdzę, że najlepsze gimnazja w Pradze niczego nie uczą, ani że nie są dobre, postępowe pod wieloma względami. Trzeba tylko pamiętać, przez jakie sito przechodzą. Następnie pracują z najbardziej utalentowanymi dziećmi. Porównania niewiele mówią o tym, jak dobrze tam uczą. Tak naprawdę o wiele bardziej interesuje mnie to, gdzie nasi absolwenci będą za 20 lat, niż umiejętności uczniów liceum Keplera w zakresie fizyki.

Na przykład w Ameryce istnieje szkoła o nazwie Sudbary Valley, która jest tak darmowa, że nawet nie każą ci do niej chodzić. Działa od dziesięcioleci, a badania nad ludźmi, którzy ją przeszli, pokazują, że robią mniej więcej to, co reszta populacji. Ale jest znacznie mniej kierowców ciężarówek i więcej osób wykonujących kreatywne zawody. Przede wszystkim są to ludzie, którzy szukają sensu. Tego właśnie chcę, by nasi studenci naprawdę szukali - a następnie znajdowali.

W wywiadzie dla Lidové noviny wspomniałeś, że rodzice czasami wycofują swoje dzieci ze szkół podstawowych z powrotem do "normalnych". Czym są rozczarowani?

Różnie to bywa. Niektórzy rodzice są pod dużą presją otoczenia. Dzieci znajomych i sąsiadów są w tym samym wieku co twoje. W normalnej szkole są już uczone nazwanych słów - a dzieci w ScioSchool nie wiedzą, jak to zrobić. Nie uczą się tego aż do piątej klasy, ale nie do trzeciej. Wtedy babcie są temu bardzo przeciwne. Często powraca pytanie, czy nauczą się tego wszystkiego.

W ScioSchool dzieci się zmieniają. Nikt na nie nie krzyczy, uczą się dyskutować - i wtedy są inne, obserwuję to na przykładzie własnej córki. Na początku to denerwuje. Ale otrzymujemy też inną krytykę, konstruktywną krytykę. Niektórzy uważają, że zmian jest zbyt wiele, że panuje chaos. Staramy się rozmawiać z tymi ludźmi, poprawiać.

Jak bardzo jesteś zadowolony z postawy państwa wobec twojej szkoły? Czy podoba im się twoje podejście?

Teraz mamy nowe doświadczenia, odbyła się inspekcja szkoły. Na przykład, kiedy mierzyli zaangażowanie uczniów w prowadzenie szkoły, byli bardzo entuzjastycznie nastawieni. Ogólnie rzecz biorąc, nie mogę narzekać na ich opinie. Jednak to Cermat, zajmujący się egzaminami wstępnymi i końcowymi, sprawia, że moja krew staje się zimna. To instytucja, która całkowicie ignoruje potrzeby szkół. Gdyby dzisiaj wydali komunikat prasowy, że kończą działalność i wszystko, co do tej pory robili, zostaje zlikwidowane, to sto procent szkół byłoby zadowolonych.

Co uważasz za największy problem ze szkołami średnimi w kraju?

Nie wiem, czy to pytanie do mnie. To system tysięcy szkół, odwiedziłem ułamek z nich i nie mam też odpowiednich danych. Denerwuje mnie natomiast zamknięcie kadrowe systemu edukacji na ludzi, którzy chcieliby uczyć, ale nie mogą, bo nie mają wydziału pedagogicznego czy minimum pedagogicznego. Państwo nie oferuje im żadnej atrakcyjnej opcji, by to zmienić. Czyli ktoś, kto ma ciekawe doświadczenie zawodowe, jest dojrzałą osobą i ma coś do zaoferowania każdej szkole średniej, musi - aby zostać nauczycielem - ukończyć minimum pedagogiczne. Tam nie nauczy się niczego, co pomogłoby mu dobrze wykonywać ten zawód. Są takie rozwiązania jak Project Teacher Live, ale to tylko wąski lejek.

Myślę więc, że największym problemem jest zamknięty umysł. Prawdą jest również, że czerpiemy niewiele inspiracji z zagranicy. Jest to związane z naszym celem. Chcemy stworzyć szkołę, w której inni ludzie powiedzą: jak oni to robią? Dlaczego absolwenci ScioSchool są chętniej wybierani przez pracodawców? Jeśli możesz stworzyć taką szkołę, musisz wstrząsnąć całym systemem.

Zdjęcia autorstwa Filipa Dobrowolnego: Archiwum Liceum Ogólnokształcącego im.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz