Po grudniu pełnym świętowania, imprez firmowych, ajerkoniaku u babci i grzanego wina z marketu, postanowiłam nie pić przez miesiąc. Tak naprawdę, nie licząc ciąży, jedyny raz, kiedy nie piłam dłużej niż dwa tygodnie w dorosłym życiu, miał miejsce podczas boreliozy. Odkryłam, że rytuały związane z alkoholem przenikają wszystkie dziedziny życia w Czechach i trudno się im oprzeć nawet osobom pijącym okazjonalnie, nie mówiąc już o abstynentach.
Z wiekiem negatywne konsekwencje picia alkoholu zaczynają przeważać nad pozytywnymi. Nawet w dawkach, które w okresie dojrzewania uważałem za miareczkowalne, czyli kilka decybeli wina wieczorem w weekendy. Wypicie więcej niż kieliszka średnio drogiego rulanda greya, czy katarakty, następnego dnia nie sprawia, że czuję się obolały, rozkojarzony, czy niechętny do bardziej forsownych aktywności. Na kacu możliwe jest jedynie załatwienie podstawowych potrzeb życiowych i włączenie Netflixa. W tym stanie nie mogę się skoncentrować ani bawić z dzieckiem.
Czasu jest mało ze względu na rodzicielstwo, a ograniczanie go na rzecz piwa i ginu z tonikiem to skandal. Co nie znaczy, że nie chcę się wyładować w sobotni wieczór. Przyjaciele piją alkohol, a odreagowywanie poprzez organizowanie grupowego seksu lub herbatek wydaje się zbyt śmiałym posunięciem. Dlatego zazwyczaj nie zamawiam lemoniady różanej, ale malbec.
Każda odmiana wymaga substytutu.
Ale jak to wyglądało w styczniu, kiedy przestałam pić na miesiąc? Stara rada mówi, że suma wszystkich wykonanych przywar jest zawsze niezmienna, a winnych przyjemności nie można się pozbyć bez posiadania substytutu. Przypomina to przecież zerwanie, które ułatwiamy sobie "promem" lub pochówek Azorka połączony z przejęciem Jessiki ze schroniska. Nie inaczej jest z alkoholem, gdzie z pomocą przychodzą substytuty. Na szczęście mam w domu zapas herbat na wypadek katastrofy nuklearnej, więc werbena i Piggy mogą się powygłupiać przez jakiś czas. Gorzej jest w restauracjach. Jeśli nie chcę pić słodkich napojów gazowanych lub wody, piję na przemian kawę i herbatę i wracam do domu tak nadęty jak Ozzy Osbourne w czasach żucia gołębi.
Przekonałem się, że kontakty towarzyskie na trzeźwo z pijanymi nieznajomymi to tortura. Zapytałam koleżanki, czy któraś z nich spotkała się z facetem bez alkoholu. Żadna, oprócz mnie. Na szczęście to zmartwienie w pewnym sensie zniknęło dzięki wiekowi średniemu, ale pozostaje pytanie, jak przetrwać koncerty i spotkania rodzinne pełne męczących debat o polityce na śliwkowym neo-alkoholu.
Moja głowa była czysta, poprawiła się moja koncentracja, zniknęły moje zachcianki na fast foody i świetnie było złagodzić zmęczenie.
Najważniejszą rzeczą jest pogodzenie się ze świadomością, że kiedy robimy coś inaczej, wszystko jest inne. To niedoszłe porzekadło ezo może być niezręczne, ale uważam, że pasuje. W trzeźwości trudno śmiać się z żartów ludzi, którzy mają w sobie sześć rumów i coli, i zrelaksować się do tego stopnia, że tańczysz z maską gazową na twarzy z zupełnie obcymi ludźmi (to jest w moim CV). Trzeźwy fujar może sobie poradzić z każdym szamanem, ale przeciętny introwertyk staje się po prostu większą suszą.
Przez pierwszy tydzień abstynencji byłem rozdrażniony i nie chciało mi się nigdzie wychodzić. Zacząłem maniakalnie sprzątać. Moja przyjaciółka, która była na tym samym poście, postanowiła kupić domek i skończyć doktorat. Kolejne tygodnie były zaskakująco przyjemne, pomijając niechęć do chodzenia do klubów i dyskutowania o żalu środowiskowym o 3 nad ranem. Moja głowa była czysta, moja koncentracja poprawiła się, moje zachcianki na fast foody zmniejszyły się, a ulga od zmęczenia była wspaniała. Dowiedziałem się też dokładnie, jak nasze społeczeństwo zachęca do picia alkoholu.
W Czechach abstynencja wciąż nie jest cool.
Jako kobieta, kiedy odmawiasz alkoholu, spotykasz się z podejrzeniem, że jesteś w innym stanie. W przypadku abstynenta istnieją obawy, że jest on zdrowiejącym alkoholikiem. Niewiele osób myśli o tym, że nie pije piwa i wina w ciągu dnia, ale spróbuj wypić kolejkę coli po obiedzie w restauracji U Supa. Jednak alkohol, wraz z paleniem tytoniu, ma poważniejsze konsekwencje społeczno-ekonomiczne niż z pewnością niebezpieczne nielegalne narkotyki, dzięki swojej legalności i masowemu nadużywaniu.
Według danych z ubiegłego roku, Republika Czeska zajmuje czwarte miejsce na świecie pod względem spożycia alkoholu na jednego mieszkańca. W rankingu prowadzi Litwa, a za nią plasują się Austria i Francja. Sąsiednie Niemcy zajęły dziesiąte miejsce, Polska dwunaste, a Słowacja piętnaste. Republika Czeska spożywa 11,6 litra czystego alkoholu na osobę rocznie, w porównaniu do 12,3 litra na Litwie, 11,8 litra w Austrii i 11,7 litra we Francji. Te litry są szokujące, zwłaszcza w porównaniu z ogonem tabeli. Najmniej przyjazna alkoholowi jest głównie muzułmańska Indonezja (0,3 litra), a następnie Turcja (1,4 litra), Izrael (2,6 litra), Indie (3,0 litra) i Kostaryka (3,8 litra).
Zbudowanie wizerunku abstynenta w Czechach, który byłby atrakcyjny i fajny, jest trudnym zadaniem. Represje są bezużyteczne, jak wiemy na przykład z Rosji. Podczas gdy Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) donosi, że spożycie alkoholu w Rosji spadło o 43% w ciągu ostatnich 15 lat, statystyki nie uwzględniają nielegalnego rynku. Jest on również powszechny ze względu na drastyczny wzrost cen napojów spirytusowych w sklepach spowodowany wzrostem podatków.
Mniej pić to początek
Promotor śmiechu i abstynencji Karel Nešpor z pewnością by się ze mną nie zgodził, ale wypieranie taniego wina nie działa na mnie również na poziomie osobistym. Postanowiłem nie zakazywać alkoholu, ale ograniczyć go do tak zwanych wyjątkowych okazji - imprez z ludźmi dwa lub trzy razy w miesiącu. Cudów nie ma, ale lepsze to niż drut w oku. No i nie bycie "kurtyzaną", czyli nie picie domowych zapasów ukrytych w mieszkaniu, też zdecydowanie pomaga. Nawet w erze płynnych ról płciowych alkoholizm różni się statystycznie między płciami. Kobiety mają tendencję do picia ukradkiem w cieple salonu, mężczyźni w swoim lejku. Nie chcę jeszcze całkowicie eliminować alkoholu z mojego życia, częściowo dlatego, że pomaga mi on jako odmrażacz w kontaktach społecznych. Łagodzi lęk przed nieznajomymi i dodaje mi odwagi do przebywania w większym towarzystwie w jednym miejscu. Nie znalazłem jeszcze alternatywnego produktu o podobnym działaniu.
Długie, zdrowe życie i optymalizacja swoich możliwości z czystą głową mogą być pożądane, ale kto zmusza się do robienia rzeczy tylko dlatego, że są słuszne? Przychodzi mi na myśl analogia do zrównoważonego rozwoju środowiska. Tak jak polujemy na planetę lotami do Azji, tak niszczymy siebie alkoholem. Ale wiedza o tym w teorii nie wystarczy. Dopóki nie odczujemy konsekwencji na własnej skórze, nie ma powodu, by zmieniać status quo. Zmiana zachowania nastąpi, gdy ogień stanie nam w gardle. To bitwa między rozumem a emocjami, o której pisała Jane Austen. C´est la vie, dodaje piosenkarz Martin Maxa. I piszę to wyznanie w pociągu przy herbacie jaśminowej, ale jestem w drodze na wydarzenie kulturalne sponsorowane przez producenta wódki. W Czechach zawsze tak jest.
Wszystkie artykuły autorki/autora