Chociaż media i nasza własna nostalgia przekonują nas, że w młodości wszystko było lepsze, niewielu z nas waha się przed powrotem do okresu dojrzewania.
Kilka tygodni temu obchodziłam urodziny. Minęło kilka lat, odkąd znalazłem się w kategorii, w której w tak zwanym lepszym społeczeństwie niegrzecznie jest pytać kobietę o jej wiek. W pozostałej części społeczeństwa można zasugerować kobiecie, że jest mniej lub bardziej w kwiecie wieku. Ale ja swobodnie przyznam się do swojego wieku, między innymi dlatego, że uważam go za swoje najlepsze lata.
Ivana Trump zadeklarowała kiedyś w telewizji, gdzieś dawno temu, że nigdy nie będzie miała więcej niż 27 lat, bez względu na wszystko. Jestem więc dokładnie dziesięć lat starsza od Ivany i nie kosztowało mnie to tak wiele. I nie wydałabym ani grosza, żeby cofnąć się o dekadę, mimo że wydaję sporo na dbanie o siebie. To nie to samo.
Złota młodość
Młodość jest ceniona przez kobiety szczególnie w odniesieniu do ich zdolności reprodukcyjnych, więc co tu dużo mówić? Doświadczenie życiowe, dojrzałość w miłości i przyjaźni oraz osiągnięcia zawodowe nie są czymś, co społeczeństwo historycznie ceniło u kobiet. Są to atrybuty, które są bardziej cenione u mężczyzn. A ponieważ ich nabycie jest nierozerwalnie związane z upływem lat, wiek średni jest określany jako najlepszy okres dla mężczyzn.
Nadszedł czas, aby przestać traktować młodość jako bezwarunkowo pozytywny okres i trzymać się jej tym mocniej, im bardziej jest odległa.
My same możemy różnie reagować na upływ lat. Możemy zapewniać siebie i innych, że wciąż jesteśmy młodymi dziewczynami, nawet przez kilkadziesiąt lat. Możemy zachować młodość - zwłaszcza w jej kosmetycznym aspekcie - mniej lub bardziej inwazyjnymi metodami lub dążąc do idealnie szczupłej sylwetki. Można wystylizować się (znów, nawet na przestrzeni dekad) na wieczną pastelową różową dziewczynę lub wręcz przeciwnie - na uwodzicielskiego wampa. Można też się z tym wszystkim pogodzić, zwłaszcza w świeżym okresie macierzyństwa, pod ciężarem wszystkich obowiązków, pozwalając ramionom rozciągnąć się w przenośni do kolan, przyznając się do worków pod oczami, zmarszczek i rozstępów oraz siwych włosów, i stylizując się na to, co Kaiser i Labus nazwali kiedyś "wyciągniętą lamą".
Nic przeciwko niczemu. Ale jest różnica, czy robimy i podejmujemy się któregokolwiek z powyższych, ponieważ naprawdę wyraża to naszą osobowość, czy dlatego, że czujemy, że wraz z upływem lat tracimy pociąg i stację.
Presja społeczna i nostalgia
Presja, aby kobiety wyglądały młodo (i atrakcyjnie) tak długo, jak to możliwe, jest realna. Dotyczy to nie tylko kobiet wykonujących zawody, w których może to być jeszcze zrozumiałe, takich jak modelki czy aktorki. Przenosi się na kobiety we wszystkich publicznie aktywnych dziedzinach (np. w mediach) i wszędzie indziej. Ale nawet jeśli odmówimy zaakceptowania faktu, że wartość kobiety opiera się wyłącznie na jej zdolnościach reprodukcyjnych, a więc jej atrakcyjności fizycznej, dlaczego nie jest tak łatwo przestać trzymać się młodego wieku?
Ale nie jest też prawdą, że gdy tylko przestajemy określać się jako młodzi, automatycznie przechodzimy w wiek podeszły.
Odpowiedzią może być jedno słowo - nostalgia. Oczywiście pamiętamy czasy, kiedy było mniej zmartwień, trawa była bardziej zielona, a zimy były bez zastrzeżeń ladowskie. To uczucie jest w zasadzie uniwersalne, psychologicznie uzasadnione i naturalne. Ale jeśli pominiemy fakt, że zwykle nie pamiętamy (i nie wspominamy) przeszłości dość dokładnie, nie sposób nie zauważyć, że zwykle tęsknimy nie tyle za sobą w młodości, co raczej za starszym światem wokół nas.
Nadszedł czas, aby przestać postrzegać młodość jako bezwarunkowo pozytywny okres, do którego należy przylgnąć tym mocniej, im bardziej się oddala. Nie oznacza to jednak, że jeśli przestaniemy określać się jako młodzi, automatycznie przejdziemy do starości. W końcu nie powinniśmy też traktować wieku senioralnego jako przerażającego okresu, którego należy się obawiać. Nie wspominając już o tym, że nawet przy rosnącej długowieczności, każde kolejne urodziny to przywilej, który nie każdemu jest dany.
Szczęśliwsi z wiekiem
Oczywiście nie jest to powszechna prawda, ale niektóre badania, takie jak to z University of Alberta w Kanadzie, potwierdzają, że kryzys wieku średniego nie jest nieunikniony (a nawet nazywają go mitem). Wręcz przeciwnie - ludzie mają powody, by czuć się szczęśliwsi wraz z wiekiem. W miarę poznawania siebie i zdobywania życiowego doświadczenia pojawia się bowiem coś, czego nie mamy szansy poznać w młodym wieku.
Wiemy, czego możemy oczekiwać od swojego ciała, a czego ono nam nie wybaczy. Jakie filmy lubisz, co lubisz pić, jakie hobby lubisz, jakich przyjaciół i partnerów lubisz. Masz też za sobą doświadczenie zawodowe, co oznacza, że nie musisz już być zaskakiwany żadną ofertą i być niewystarczająco wdzięczny za każdą nową szansę. Wiesz, czy chcesz mieć dzieci, czy nie, czy rodzina, kariera lub jedno i drugie są dla ciebie istotne, a także jaką formę i związek powinny przyjąć.
Nie jest wcale decydujące, czy lubisz swoje zmarszczki jako przypomnienie doświadczeń życiowych lub szczęśliwych chwil, czy też jesteś bardziej typem dla drogich kremów i botoksu. Bo między młodą dziewczyną a starszą panią niekoniecznie jest wieczny dupek czy zmęczona mama, a już na pewno nie chudy słonecznik. To może być po prostu dorosła kobieta. A jeśli wydaje ci się to całkowicie niechcianą "popierdoloną" rzeczą, która kończy całą zabawę, to odpowiedz sobie szczerze, czy naprawdę chcesz znów mieć dwadzieścia lat.
Wszystkie artykuły autorki/autora